Witajcie kochani! W poprzednim poście wspominałyśmy o wyjeździe do Hiszpanii, a dziś przychodzimy do was z fotorelacją odzwierciedlającą tą właśnie podróż. Tak jak obiecywałyśmy, przywiozłyśmy wam mnóstwo zdjęć ze słonecznego Lloret de Mar. Każde z nich kryje w sobie ogrom wspomnień, które do dziś wywołują uśmiech na naszych twarzach. Jeżeli chodzi o samą podróż, była ona bardzo męcząca, (w końcu jak 24h jazdy mogą nie być męczące?) jednak kierowcy zadbali o to, aby jak najbardziej nam ją umilić. Zapewnili klimatyzację oraz rozrywkę w formie filmów i muzyki. Nawet rozładowany telefon, tablet czy laptop nie stwarzały problemu świetnie wyposażonemu autokarowi firmy Funclub, w którym nie zabrakło również dostępu do minibaru oraz toalety.
Po przyjeździe na miejsce każdy z nas został oznaczony unikatową bransoletką, stając się tym samym oficjalnym członkiem Funclub'u. Ułatwiała ona rozpoznawalność wśród ogromu turystów. Większość z nas z początku czuła się obco i nieswojo, jednak z biegiem czasu wszyscy się oswoiliśmy i bardzo polubiliśmy, co sprawiło, że nasze wspólne wakacje stały się niesamowite! Zaprzyjaźniliśmy się do takiego stopnia, że wyjeżdżając, chyba każdemu z nas w oku zakręciła się łza. Mimo tak krótkiego czasu, (zaledwie 10dni) bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Mamy multum cudownych wspomnień. Między innymi wspólne uliczne koncertowanie, targowanie się bez znajomości języka, nocne kąpiele w morzu, szalone imprezy oraz wydarzenia, o których nie wypada pisać, lecz wracać do nich pamięcią z uśmiechem na twarzy.
Na powyższym zdjęciu znajduje się jedna z najsympatyczniejszych kobiet znajdujących się na obozie, pani Kasia, która miała przyjemność (bądź nieprzyjemność) być naszym wychowawcą.. Co jak co, ale kadra była niesamowita! Opiekunowie byli dla nas bardzo wyrozumiali (czasami aż za bardzo), troskliwi oraz pomocni w każdej sytuacji. Niekiedy mieliśmy wrażenie, że nie są oni naszymi wychowawcami, lecz rówieśnikami. Mimo różnicy wieku, świetnie się z nami dogadywali. Podchodzili do wszelkich spraw z ogromnym dystansem. Na ich twarzach wiecznie gościł szczery uśmiech- za co z tego miejsca bardzo dziękujemy i obiecujemy zapamiętać w jak najlepszy sposób!
Na obozie miałyśmy również okazję poznać dobrze znanego z wielu filmów i seriali- Macieja Musiała oraz już dosyć popularną, internetową gwiazdę YouTube- Reziugiusza Wierzgoń (przez większość znanego jako Rezi). Obaj okazali się być bardzo sympatyczni. Pomimo zmęczenia wywołanego upałem i tłumem ludzi czekających na zdjęcia, autografy, czy krótkie zamienienie chociażby kilku zdań, aż kipiało od nich pozytywną energią. Widać było, że kochają to, czym się zajmują. Z ich opowieści wynikało, że nie jest to tylko praca, ale ogromna pasja. Nie ukrywali jednak, że u nich również bywają takie dni, podczas których mają ochotę zostawić wszystko, odpocząć, odetchnąć i pobyć przez chwilę sam na sam ze sobą, tak jak to bywa u każdego człowieka.
A teraz przejdźmy do hotelu.. Nasz wybór padł na Selvamar ***. Był to jak najbardziej trafny strzał, ponieważ hotel był położony w turystycznej części Lloret de Mar, w odległości 400 metrów od morza, w pobliżu centrum medycznego. Na terenie obiektu istniały dwie sale barowe, dwa baseny, brodzik, duży słoneczny taras z leżakami i parasolami oraz ogród. W każdym z pokoi znajdowała się klimatyzacja, która zdecydowanie umilała nam pobyt w hotelu w tak upalne dni, a w łazienkach nie zabrakło suszarki do włosów oraz świeżych ręczników. Każdy pokój był również wyposażony w balkon oraz TV. W hotelowym lobby była przechowalnia bagaży oraz łącze internetowe, które niestety było płatne, (5euro za 1dzień, 10euro za 3dni i 20euro za tydzień) co okazało się dużym minusem. Każdego dnia na terenie obiektu funkcjonował bogaty program animacyjny, z którego chętnie korzystaliśmy. Sposobem serwowania posiłków w hotelu był szwedzki stół, dzięki czemu każdy mógł nakładać sobie na talerz to, na co tylko miał ochotę.
A co możemy napisać o samej miejscowości Lloret de Mar? Zdecydowanie jest ona najsłynniejszym wakacyjnym kurortem na Costa Brava. Na jej terenie znajdują się setki hoteli, restauracji, barów, dyskotek i sklepów. Z pewnością nie brakuje tam atrakcji! Niestety też łatwo jest przepuścić niemałą fortunę, nie patrząc już na rozrywkę, ale na tłumy przemieszczających się turystów- jest tam pełno kieszonkowców, dlatego będąc w Lloret bacznie śledźcie swój bagaż! Pocieszające jest jednak to, że idąc ulicą, mijamy mnóstwo uśmiechniętych twarzy, a co druga osoba wita się z nami wykrzykując: dzień dobry, hallo, hola, bonjour! Jest to naprawdę cudowne. Najczęściej słyszane języki to angielski, niemiecki, polski, holenderski francuski i hiszpański.
Podsumowując wyjazd.. był to najlepszy obóz na jakim dotychczas byłyśmy! Z ręką na sercu możemy polecić wam Obozy Młodzieżowe z Funclub'em. Świetna zabawa, piękne miejsce, wspaniali ludzie, cudowna kadra i fantastyczne wspomnienia, które z pewnością długo pozostaną w naszej pamięci! Taki obóz to fajna forma poznania języka czy nawiązania różnych znajomości, z różnych części świata. Z niektórymi uczestnikami obozu mamy już w planach kolejne spotkanie (jeszcze w te wakacje). Dzieli nas spora ilość kilometrów, jednak wciąż mamy cichą nadzieję, że dojdzie ono (spotkanie) do skutku, także trzymajcie kciuki!
Napisały: Nicola i Patrycja